Dzisiaj nie bedzie ani o moim ogrodzie, ani o podrozach, ani rowniez o robotkach. Tym razem troche o kulturze kraju gdzie mieszkam, czyli Ameryka od podszewki.
Jest wiele roznic w zwyczajach i tradycjach miedzy Polska, a Ameryka. Ja staram sie odnosic glownie do swojego doswiadczenia oraz regionu wschodniego wybrzeza zwanego potocznie “melting pot”. Oczywiscie najlepiej mozna poznac kulture kraju nowego zasiedlenia poprzez uczestnictwo w roznych akcjach. Posiadanie dzieci w wieku szkolnym ulatwia zawieranie znajomosci z innymi rodzicami oraz dostarcza szerokie mozliwosci zaangazowania sie w dzialalnosc na rzecz szkoly, lokalnej spolecznosci, parafii.
Zajecia pozalekcyjne nie ograniczaja sie tylko do sportu i muzyki. Mlodziez moze rozwijac swoje umiejetnosci i zainteresowania w malartswie, grupach spoleczno-politycznych, lingwistycznych oraz naukowych. Moj syn nalezy do klubu Robotics, o ktorym wspomnialam w
Czekaniu. Nauczyciele oraz kilku specjalistow z
J & J wraz z grupa rodzicow sa mentorami tych mlodych ludzi, ktorzy nie tylko buduja robot bioracy udzial w roznych zawodach, ale ucza sie pracy w grupie oraz reprezentowania swoich osiagniec poza terenem szkoly. Bardzo dlugi wstep, a teraz esensja tego wpisu, ktory bedzie o pracy zwyklych rodzicow w ramach tego klubu. Udzial w zawodach oznacza oplaty rejestracyjne oraz przejazdy, a na to trzeba dostarczyc fundusze, ktorych ani szkola ani J & J nie pokryja w calosci. Stad idea tzw. fundraising czyli zbieranie pieniedzy poprzez rozne akcje. Jedna z takich form jest organizowanie sniadan/obiadow. Ostatnio bralam udzial w zorganizowaniu “Pasta Dinner” – makaron podany z pulpetami, salata, serwowane zimne i cieple napoje oraz deser. Powstal komitet organizacyjny, zostal wybrany glowny koordyntor dzialan, ktory nastepnie rozdzielil zadania na poszczegolne dzialy, takie jak kuchnia, desery, bar salatkowy, napoje, dekoracje sali. Lokalne restauracje i sklepy wspomogly nas podarowujac np. sos pomidorowy, pieczywo, salaty, lod do napojow. Ja koordynowalam prace ochotnikow poniewaz oprocz komitetu potrzebna byla dodatkowa obecnosc okolo 30 rodzicow do pomocy oraz studentow w liczbie 100, ktorych rozdzielilam na kilku osobowe grupy do obslugi stolow, sprzatania oraz witania gosci.
Jeden z rodzicow zapytal sie czy nie lepiej bylo zebrac pieniadze i dac sobie spokoj z organizacja takiego obiadu. Moze i tak, ale z drugiej strony nie wiem czy zebralibysmy tyle $ to po pierwsze, a po drugie takie wspolne przedsiewziecie rozwija wsrod tych mlodych ludzi umiejetnosc pracy w grupie oraz pomaga poznac sie lepiej. Na koniec kilka zdjec dla zobrazowania Pasta Dinner 2012.
|
Plakat witajacy gosci |
|
Dekoracje stolow |
|
Studenci czekaja na gosci |
|
Wiecej studentow czekajacych na gosci |
|
Kuchnia pracuje na pelnych obrotach |
|
Smakowite ciasta przyniesione przez rodzicow |
|
Zadowoleni goscie |
Myślę już drugi dzień co napisać i chyba nic szczególnie mądrego nie wymyślę: podoba mi się. Bardzo mi się podoba i wpis, i akcja (akcje), podoba mi się zgranie i zaangażowanie Twoje i tych młodych ludzi - strasznie fajne to wszystko. No i chyba możesz swoje "americana" założyć :) Są całkiem inne niż rafałowe i równie ciekawe :) Poproszę o więcej :)
ReplyDeleteNo i podoba mi się familai na ostatnim zdjęciu - POZDRAWIAMY GORĄCZNIAKI :))))))
ReplyDeleteKasiu, moja Americana to głownie ludzie, miasta i zwyczaje stad pewnie jakoś uzupełniamy się w swoich opisach. Niektore mamy sa szalone w swoich działaniach i wręcz przeraża mnie ich zaangażowanie. Lubię pomagać, szczególnie na rzecz szkół, lokalnych osiedli, ale staram się zachować jakiś dystans żeby nie podporządkować swojego życia tylko i wyłącznie takim akcjom. Czy w Polsce rodzice również angażują się w życie szkoły?
ReplyDeleteOj - niestety - matki-wariatki są wszędzie. I niestety ich nadgorliwość nie dość, że nie uczy dzieciaków niczego, to jeszcze niszczy ich samodzielność. Pomoc jest fajna, ale wyręczanie dzieci we wszystkich czynnościach, to absurd. I w Polsce też tak jest.
ReplyDelete