Friday, November 25, 2011

Thanksgiving czyli Swieto Dziekczynienia

Thanksgiving czyli Swieto Dziekczynienia to piekna tradycja dziekowania za zbiory i mijajacy rok bioraca poczatek w roku 1921. 
Jest to swieckie swieto obchodzone uroczyscie w calych Stanach w kazdy czwarty czwartek listopada.
Dzien ten obchodzony w kregu najblizszych zacheca do refleksji nad mijajacym rokiem i zastanowienia sie za co mozemy podziekowac. Glownym daniem tego uroczystego obiadu jest pieczony INDYK podawany z roznorodnoscia warzyw, sosem zurawinowym oraz ciastami.

Thanksgiving obiad w moim domu
Moje pierwsze Thanksgiving w USA to wyjazd z przyjaciolmi, Rafal byl w tym gronie, do Waszyngton DC. Drugie skolei spedzilam tylko z Rafalem i do tej pory ze smiechem wspominamy naszego wspolnie pieczonego indyka, ktory byl jakos dziwnie suchy. Kolejne Thanksgiving spedzalismy juz zawsze razem, czesto w gronie przyjaciol z duza iloscia potraw na stole. W miare uplywu lat swieto to nabralo znaczenia w naszym zyciu, szczegolnie wtedy gdy pojawily sie dzieci. Zanim usiadziemy do stolu kazdy z nas musi powiedziec za co dziekuje w danym roku.

Szykowanie obiadu zaczyna sie rano poniewaz pieczenie indyka to dobre kilka godzin pilnowania tego ptaka. Od wielu lat uzywam ten sam przepis, w ktorym najpierw indyk przez dwie godziny moczy sie we wodzie ze sola, nastepnie po wysuszeniu naciera maslem wymieszanym z sokiem z pomaranczy i cytryny, skorka pomaranczowa i cytrynowa oraz tymiankiem. Z nadzieniem lub bez wedruje do piekarnika i przez pierwsze dwie godziny musi byc polewany wyciekajacym tluszczem co 20-30 minut, po czym przykrywa sie go folia i piecze w zaleznosci od wagi przez nastepne 2-3 godziny podlewajac juz troche rzadziej. Obecnosc gospodyni w kuchni wrecz obowiazkowa poniewaz podlewanie jest bardzo wazne zeby mieso nie bylo suche !!!! (lata doswiadczenia)

Tak wygladal nasz indyk po wyciagnieciu z piekarnika.

9 kg indyk pieczony przez 5 godzin
Sos zurawinowy
Uczta konczy sie deserem i jak przystalo na tradycje tego kraju musza byc ciasta zwane pie.  Naszymi ulubionymi sa jablkowy i zurawinowy.

Zurawinowy pie

Jablkowy pie powinien byc cieply i podawany z lodami

Thanksgiving to troche takie Polskie Dozynki kiedy to dziekuje sie za zakonczenie zniw i zbiory. Pamietam dozynki z okresu dziecinstwa i wakacji spedzonych na wsi. Z zapartym tchem jako dziewczyna z miasta obserwowalam gospodarzy i gospodynie swiatecznie ubrane, niosacych do kosciola wience dozynkowe wykonane z klosow zboz, owocow, warzyw i polnych kwiatow oraz chleb upieczony z maki pochodzacej z ostatnich zbiorow. Najwieksza frajda byl oczywiscie jarmark po uroczystej mszy, wata na patyku oraz takie brazowe rury i zloty pierscionek podarowany przez dziadka. Wiejskie dozynki - piekna tradycja i mam nadzieje, ze nadal uroczyscie celebrowana w naszym kraju.

Tradycje sa dobre w kazdej kulturze poniewaz jednocza ludzi i przypominaja jakie wartosci sa wazne w zyciu. Rok 2011 byl dla mojej najblizszej rodziny oraz przyjaciol dobrym rokiem i jak by to rzec po angielsku I am very thankful. 

Saturday, November 12, 2011

Nowy York cz.1

Wyjazd do Nowego Yorku to prawdziwa frajda, ale pod warunkiem, ze lubi sie miasto i to wielkie miasto, glosne i smrodliwe.
Pierwsze kroki skierowalismy w kierunku  High Line Park.
The High Line to tory kolejowe, ktore w latach 1934-1980 wykorzystywano do transportu miesa, produktow rolniczych oraz poczty w zachodniej czesci Manhattanu (West Side). Nastepne 20 lat to okres dyskusji czy zlikwidowac stare torowisko czy odrestaurowac z innym oczywiscie przeznaczeniem. I tak ostatecznie powstal projekt zbudowania parku na wysokosci. Uroczyste otwarcie pierwszego odcinka od Gansevoort Street do West 20th mialo miejsce w 2009 roku. Dwa lata pozniej przedluzono park o nastepny odcinek i na dzien dzisiejszy dlugosc aleji spacerowej to 2.5 km.
Mielismy piekna pogode stad spacer na wysokosci 10 metrow na ziemia z widokiem na ulice Nowego Yorku po stronie wschodniej oraz rzeke Hudson po zachodniej czesci byl prawdziwa przyjemnoscia. Troche bylo za duzo slonca na zdjecia, ale cos tam wybralam zeby pokazac.

High Line Park - widok w kierunku polnocnym

High Line Park - widok w kierunku poludniowym

High Line Park - widok w kierunku poludniowym

High Line Park - widok na strone zachodnia
Po tak przyjemnym spacerze przyszedl czas na troche kultury i wizyte w moim ulubionym museum MET czyli Metropolitan Art Museum. Bylismy w dolnej czesci Manhattanu i nie bardzo chcialo nam sie isc z 23 Street na 82 Street, czyli  okolo 60 blokow do przejscia. Postanowilam wziasc taxi, czego wczesniej w NY nie robilam. Dzieci stwierdzily, ze zle podnosze reke i w zyciu nikt sie nie zatrzyma, ale popatrzylam co robia inni (wokol pelno takich co szuka taxi) i po 5 minutach siedzielismy w zoltej cab. Kierowcy taxi to kamikazde, zmieniaja pasy jak szalency, przejezdzaja skrzyzowania na czerwonym i to jest wlasciwie cud, ze pasazerowie wychodza z tych przejazdzek bez uszeczerbku na zdrowiu fizycznym, moze czasami psychika cierpi. Ja dobrze bawialam sie. Odwiedzilismy ulubione katy w MET czyli malarstwo europejskie, najwiecej czasu spedzajac przed obrazami Claude Monet i na koniec dnia lapalismy swiatlo w Central Park.

Water Lilies
Bridge over a Pond of Water Lilies
Water Lilies 
Camille Monet (1847–1879) in the Garden at Argenteuil
Central Park to tak unikatowe miejsce, ze trudno je opisac. Jedno jest pewne, jest to park dla ludzi.  Dzieci ganiaja po trawie, graja w pilke, dorosli jezdza na rowerach, na wrotkach, mnostwo ludzi po prostu spaceruje, odpoczywa, gra w baseball, plywa lodkami. Mija sie ludzi wygladajacych na bardzo bogatych (rodzaj garderoby oraz sposob chodzenia) oraz bezdomnych, zakochane pary i ezgoztyki jak we filmach - 10 psow wyprowadzanych przez jedna osobe. Chyba nigdy nie obeszlam calego Central Park, ale za kazdym razem odkrywam cos nowego, za kazdym razem jestem mile zaskoczona atmosfera tego miejsca i zawsze chce tam wracac.
Central Park
Central Park
Na koniec doswiadczylismy wracania pociagiem z tymi, ktorzy pracuja w NY i korzystaja z transportu publicznego. Dla wyjasnienia, peron z ktorego odjezdza pociag jest podawany w ostatniej minucie. Wyglada to nastepujaco; tlum czeka w glownym holu dworca kiedy numer peronu zostanie podany; pada komunikat i wszyscy podazaja w tym kierunku. W godzinach szczytu to tysiace ludzi, pchajacych sie w jedna strone. Dla nas byl to peron 12. W momencie gdy prawie wchodzilismy do pociagu slyszymy inny komunikat, ze musimy przejsc na peron 8 poniewaz na 12 jest inny pociag. Ten tysieczny tlum szybko, ale spokojnie przemieszcza sie na peron 8. Okazalo sie ze byly dwa pociagi w tym samym kierunku tylko, ze jeden to byl express zatrzymujacy sie tylko na 4 stacjach a ten drugi to zwykly podmiejski. Gdy wreszcie wladowalismy sie do pociagu na peronie 8 padl nastepny komunikat wyjasniajacy, ktory pociag jest express, a ktory nie i ku naszemu zaskoczeniu co najmniej polowa ludzi z pociagu wysiadla. Przypuszczam, ze to byli ci co lokalnie dojezdzali do pracy. Na szczescie dla nas pociag z peronu 8 zatrzymywal sie tam gdzie mialam zostawiony samochod i w tempie expressowym znalezlismy sie w domu.

Spedzilismy super dzien w Nowym Yorku, z piekna pogoda i dobrymi nastrojami. Nie wiem czy moglabym tam mieszkac, troche jest glosno i troche smierdzi, ale jedno jest pewne to miasto nigdy nie spi, to miasto jest pelne zycia i atrakcji na kazdym rogu. Ja po prostu lubie Nowy York.