Wednesday, June 23, 2010

Bunny - Grzybek



Nazwalismy tego zajaczka Grzybek poniewaz jest bardzo malutki i gdy wyjada nasza trawe to lepek wystaje mu jak te kapelusze grzybkom rosnacym na lakach.

Tuesday, June 22, 2010

Rozmaitosci

Nic ostatnio nie pisalam poniewaz nic nie “stworzylam”, ale wlasciwie kto powiedzial, ze powinnam pisac tylko wtedy gdy cos wymysle. Nie mialam czasu na swoje male projekty artystyczne poniewaz zabralam sie za sprzatanie domu. W koncu raz w roku wypada umyc okna i wyprac dywany, prawda? Jak juz wpadlam w wir sprzatania to naszedl mnie nastroj dekorowania, ale jeszcze nic specjalnego nie udekorowalam. Mam pomysl co zrobic z tzw. half bathroom zwana rowniez powdery room i jak dojde do dzialania to napisze wiecej. Na razie dochodze do siebie po machaniu scierkami i pchaniem odkurzacza.

Nie frywolitkuje, ale zakupilam trzy uzywane czolenka do frywolitki na Ebay oraz ksiazke pt. Boutique Tatting" napisana przez Marilee Rockley. Jej blog http://yarnplayertats.blogspot.com/ to miejsce, ktore bardzo czesto odwiedzam.



W ogrodzie nic specjalnego nie dzieje sie. Pamietacie moje malowane domki? Otoz maly ptaszek, ktorego Rafal zidentyfikowal jako strzyżyk śpiewny zaczal budowac sobie gniadzko w jednym z nich. Maluch nie jest strachliwy i przynosi patyki nawet wowczas gdy siedzimy na decku.


W pracy male zwariowanie poniewaz wraz z koncem roku szkolnego pojawiaja sie nowi studenci-goscie na okres letni. Tych mlodych ludzie trzeba nie tylko przeszkolic, ale troche pilnowac poniewaz maja czesto jakies dziwne pomysl jezeli chodzi o prace z komorkami. Dobrze jest jezeli sie pytaja, gorzej gdy sami zaczynaja eksperymentowac.
Ja powoli zaczynam myslec o wyjezdzie do Polski, ale na razie musze jeszcze wyleczyc naszego psa z pasozytow, konkretnie nicienia sercowego (Dirofilaria immitis). To paskudztwo przenoszone jest przez komary i występuje na całym świecie, najliczniej w strefie klimatu ciepłego. Poniewaz Rusty przybyl do nas z Arkansas, jest duze prawdopodobienstwo, ze zlapal nicienie wlasnie w tamtym regionie. Na szczescie tutaj sa dostepne srodki do leczenia, ktore składa się z dwóch etapów eliminacji dorosłych, a potem młodocianych postaci. Rusty spedzil 24 godziny w klinice weterynaryjnej, dostal dwie dawki lekarstwa i wrocil do domu wyciszony i oslabiony. Muismy na niego troche uwazac poniewaz istnieje niebezpieczeństwo, że obumierające nicienie doprowadzą do zatkania naczyń i nastąpią powikłania zatorowo- zakrzepowe.
Nasz piesio to ogromny pieszczoch i wszyscy bardzo go kochamy.

Wednesday, June 2, 2010

Art Show i Trampki - Vans

Bylismy dzisiaj w Marty szkole na Art Show. Wystawione prace reprezentowaly nie tylko rozne techniki ale i poziom zaawansowania. Marta pokazala swoje zdjecia, zabe, Chinczycy w Central Park oraz truskawka na plazy. Jej zdjecia sa na jej blog, Marta’s Art.

Kilka miesiecy temu Marta wraz z innymi brala udzial w konkursie na projekt trampka – Vans. Bylo to grupowe dzialanie. Niestety nie awansowali do dalszych etapow konkursu, ale bawili sie swietnie spotykajac po kilka razy w tygodniu i pracujac nad nowymi modelami. Ich projekty byly dzisiaj rowniez wystawione.

Marty projekt.


Tuesday, June 1, 2010

Memorial Weekend Camping

Od czterech lat w Memorial Weekend wyjezdzamy ze znajomymi na camping. Memorial Day przypada zawsze w ostatni majowy poniedzialek. Jest to swieto oddania czci i holdu poleglym Amerykanskim zolnierzom. Jest to rowniez nieoficjalny poczatek lata. Plaze zaludniaja sie plazowiczami, parki stanowe i campingi oficjalnie otwieraja swe bramy zbierajac oplaty za wejsciowki. Cztery lata temu ktos rzucil haslo wspolnego wyjazdu na camping i tak sie zrodzila tradycja tych wyjazdow. Nasza grupa jest dosyc liczna, 11 osob doroslych + 15-18 dzieci. Zawsze jest bardzo gwarno i bardzo wesolo. Przy takiej liczbie mozemy rezerwowac miejsca grupowe dzieki czemu czesto jestesmy oddaleni od campingowych tlumow. W tym roku po raz pierwszy opuscilismy stan New Jersey i wybylismy do Pensylwanii, parku stanowego Ricketts Glen State Park, 5,281 ha. Park ten slynie z wodospadow w ilosci 21 oraz jeziora Lake Jean. Miejsce to znane nam bylo z Rafala wypadow na zdjecia, a ze wszyscy znaja Rafala zamilowanie do pieknych regionow dali sie namowic na wyjazd do PA. Zdjecie ponizej jest autorstwa Rafala.


Nasi znajomi pomimo tego, ze codziennie przemieszczaja sie samochodami do pracy nie przepadaja za dalekimi wyjazdami w weekend. Niektore rodziny wyjechaly w piatek, niektore w sobote. My dotarlismy w sobote. Mielismy super miejsce campingowe, daleko od innych grup, a jednoczesnie w miare blisko do lazienek. Po 4 latach wspolnych wypadow mamy juz opanowane grupowe zywienie, spanie i wedrowanie. Nastolaty spia razem, grupa wiekowa srednia ma swoje 2 namioty, chlopaki jezeli zbierze sie ich wiecej maja rowniez swoj namiot tak jak i kazde malzenstwo. W tym roku rozlozylimy 10 namiotow. Panowie opiekuja sie ogniskami, panie karmieniem. W ruch ida siekiery, pily i po ilosci narabanych klod mozna by pomyslec, ze zbliza sie jakas zima stulecia. Ognisko jest wieczorem, ognisko jest rano. Wieczorem na ognisku gotuje sie obiad, tradycyjnie juz Polska kielbasa, ktora ma wielu milosnikow, oraz hamburgery i steki, a na deser dziatwa przypala Marshmallow, w Polsce znane jako pianka cukrowa, robiac tzw. S’mores. Milosnikom slodyczy wyjasniam co to jest S’more. Otoz podpieczone marshmallow (powinno miec zloty kolor) wsadza sie z kawalkiem czekolady pomiedzy dwa krakersy grahama. Jest to bardzo slodkie i po jednym takim S’mores ma sie zazwyczaj cukru dosyc na caly tydzien, ale mozecie wyobrazic sobie dzieci wpychajace jeden po drugim.























Rano skolei cala dziatwa siedzi skulona przy ognisku, nie dlatego, ze jest zimno (najczesciej mamy ciepla pogode) tylko dlatego, ze jest niedospana i czeka na sniadanie.
W ciagu dnia kazdy robi co chce. Czesto wspolnie idziemy na szlak, ale sa i tacy, ktorzy wola zostac przy namiotach i czytac. Oczywiscie jest rowniez tzw. plazowanie poniewaz kazdy camping jest polozony blisko jeziora. Najczesciej mamy ze soba kajak, niekiedy wiecej niz jeden i wowczas rozdzielamy sie na tych co chca plywac i na tych co stacjonuja na piachu.
Gdy nadchodzi dzien powrotu do domu kazdy z przyjemnoscia pakuje sie marzac o prawdziwym prysznicu i wlasnym lozku, ale pozegnaniom zawsze towarzyszy pytanie gdzie pojedziemy w nastepnym roku.
Fajnie jest jechac na camping w takiej grupie. Wracamy zmeczeni, ale bardzo zrelaksowani.