Obejrzalam krajowe soap operas w polskiej internetowej telewizji i tak wieczor mija mi cicho i spokojnie.
Poniewaz nie moge za duzo machac lopata wrocilam do moich recznych robotek. Tym razem mam na tapecie frywolitke. Kto nie slyszal niech poczyta.
Frywolitka to stara technika koronkarska. Kiedys ta technika wyrabiano kolnierzyki do sukien, wykanczano chusteczki, obrusy, poduszki, wszelkie nakrycia glow dla malych dzieciatek i dorodnych dam. Ja nie slyszalam o tej formie dziergania w Polsce. Dwa lata temu bedac na Rutgers Day (wczesniej opisalam ten w tym roku) zauwazylam stoisko z wydziergana bizuteria. Tak a propo, jezeli ktos jeszcze tego nie wie to oficjalnie przyznaje sie, kolczyki to moj nalog. Wracacam do Rutgers Day. Siedziala tam sobie pani, ktora wyrabiala z nici te przecudne kolczyki, broszki i naszyjnki. Jakiez to bylo sliczne. Moj zachwyt nie mial granic i wdalam sie w rozmowe. Dowiedzialam sie, ze to dzierganie to po angielsku tatting, po naszemu frywolitka. Nastepnego dnia, juz z rana pognalam do sklepu z przyborami do robotek i zakupilam czolenko oraz oczywiscie nici. Posiadanie narzedzi to jeszcze nie wszystko. Ja nie mialam zielonego pojecia od czego zaczac. Umiem dziergac zwyklym szydelkiem i dwoma drutami, ale zadnej z tych umiejetnosci nie dalo sie wykorzystac do machania czolenkiem z nawinieta nitka. Rzucilam sie na internet zeby poszukac informacji dotyczacych podstawowych splotow. Jakze ja jestem wdzieczna, ze ludzie (kobiety) lubia dzielic sie tym co potrafia robic, a plec meska wymyslila komputery i cala ta reszte towarzyszaca internetowi (chyba to panowie). Znalazlam mnostwo opisow oraz krotkie filmy na YouTube obrazujace jak co trzymac i przekrecac. Zaczelam wywijac czolenkiem to nad nitka, to pod nitka i wreszcie udalo mi sie wydziergac najpierw pierwsze koleczko, potem lancuszek. Dluga droga jeszcze przede mna, ale wiem juz o co chodzi.
Na tym zdjeciu jest moj pierwszy caly projek, wiem wyglada jak male kolko, ktore nie wiadomo do czego przylaczyc. Zrobilam z tego kartke i wyslalam swojej Mamie. Teraz pracuje nad naszyjnkiem.

Na tych zdjeciach sa wyroby artystki z Rutgers Day oraz tutaj jest link do jej strony http://home.comcast.net/~elizabeths-lace/



Sa piekne, prawda?
Mam pierwszego "follower", a raczej pierwsza, mile to, dziekuje.
Przypomnial mi sie film Julie & Julia, polecam. Otoz, mloda Julie zaklada swoj blog, gdzie opisuje swe poczynania w kuchni. Zafascynowana slynna Julia Child kupuje jej ksiazke kulinarna postanawiajac sprawdzic kazdy jeden przepis w ciagu 365 dni dzielac sie swymi kulinarnymi sukcesami i porazkami na internecie. Minelo kilka dni, Julie czuje sie zniechecona poniewaz nie ma "followers", az pewnego dnia jest ta pierwsza osoba, ktora rejestruje sie na jej blogu. Zgadnijcie kto byl ta pierwsza osoba?
Jak nikt nie napisze podam w niedziele.