Friday, April 30, 2010

Piatkowy wieczor na decku-tarasie

I siedze tak sobie na decku-tarasie relaksujac sie w ten piatkowy wieczor. Starsze dziecko, czyli Marta lat 15, wybyla ze szkola na wycieczke do NYC, mlodsze Kuba, lat 13 wbija wzrok w ekran komputerowy. Jest jeszcze maz, (lat nie podam, kto wie to wie), ktory wybyl na sesje fotograficzna. Zostal mi sie pies. Ten nie opuszcza mnie na krok wodzac wzrokiem kazdy moj ruch. To sie nazywa oddanie.
Obejrzalam krajowe soap operas w polskiej internetowej telewizji i tak wieczor mija mi cicho i spokojnie.
Poniewaz nie moge za duzo machac lopata wrocilam do moich recznych robotek. Tym razem mam na tapecie frywolitke. Kto nie slyszal niech poczyta.
Frywolitka to stara technika koronkarska. Kiedys ta technika wyrabiano kolnierzyki do sukien, wykanczano chusteczki, obrusy, poduszki, wszelkie nakrycia glow dla malych dzieciatek i dorodnych dam. Ja nie slyszalam o tej formie dziergania w Polsce. Dwa lata temu bedac na Rutgers Day (wczesniej opisalam ten w tym roku) zauwazylam stoisko z wydziergana bizuteria. Tak a propo, jezeli ktos jeszcze tego nie wie to oficjalnie przyznaje sie, kolczyki to moj nalog. Wracacam do Rutgers Day. Siedziala tam sobie pani, ktora wyrabiala z nici te przecudne kolczyki, broszki i naszyjnki. Jakiez to bylo sliczne. Moj zachwyt nie mial granic i wdalam sie w rozmowe. Dowiedzialam sie, ze to dzierganie to po angielsku tatting, po naszemu frywolitka. Nastepnego dnia, juz z rana pognalam do sklepu z przyborami do robotek i zakupilam czolenko oraz oczywiscie nici. Posiadanie narzedzi to jeszcze nie wszystko. Ja nie mialam zielonego pojecia od czego zaczac. Umiem dziergac zwyklym szydelkiem i dwoma drutami, ale zadnej z tych umiejetnosci nie dalo sie wykorzystac do machania czolenkiem z nawinieta nitka. Rzucilam sie na internet zeby poszukac informacji dotyczacych podstawowych splotow. Jakze ja jestem wdzieczna, ze ludzie (kobiety) lubia dzielic sie tym co potrafia robic, a plec meska wymyslila komputery i cala ta reszte towarzyszaca internetowi (chyba to panowie). Znalazlam mnostwo opisow oraz krotkie filmy na YouTube obrazujace jak co trzymac i przekrecac. Zaczelam wywijac czolenkiem to nad nitka, to pod nitka i wreszcie udalo mi sie wydziergac najpierw pierwsze koleczko, potem lancuszek. Dluga droga jeszcze przede mna, ale wiem juz o co chodzi.
Na tym zdjeciu jest moj pierwszy caly projek, wiem wyglada jak male kolko, ktore nie wiadomo do czego przylaczyc. Zrobilam z tego kartke i wyslalam swojej Mamie. Teraz pracuje nad naszyjnkiem.



Na tych zdjeciach sa wyroby artystki z Rutgers Day oraz tutaj jest link do jej strony http://home.comcast.net/~elizabeths-lace/





Sa piekne, prawda?

Mam pierwszego "follower", a raczej pierwsza, mile to, dziekuje.
Przypomnial mi sie film Julie & Julia, polecam. Otoz, mloda Julie zaklada swoj blog, gdzie opisuje swe poczynania w kuchni. Zafascynowana slynna Julia Child kupuje jej ksiazke kulinarna postanawiajac sprawdzic kazdy jeden przepis w ciagu 365 dni dzielac sie swymi kulinarnymi sukcesami i porazkami na internecie. Minelo kilka dni, Julie czuje sie zniechecona poniewaz nie ma "followers", az pewnego dnia jest ta pierwsza osoba, ktora rejestruje sie na jej blogu. Zgadnijcie kto byl ta pierwsza osoba?
Jak nikt nie napisze podam w niedziele.

Thursday, April 29, 2010

Czy deck to taras?

Co to jest deck? Coz, nie studiowalam architektury, a wiec nie znam okreslen w jezyku polskim dotyczacym budownictwa. Taras wydaje sie byc najbardziej zblizony do tego czym jest deck.

Najpierw kilka zdjec z internetu. Pierwsze zdjecie to deck, dosyc popularny element tutejszych zabudowan, zawsze w tylnej czesci domu.


Teraz porch, zawsze na froncie domu. Wydaje mi sie, ze rzadziej pojawia sie w architekturze tego regionu, a skolei jest bardzo powszechny w poludniowych stanach i wszedzie tam gdzie sa duze domy o charakterze farmerskim.


Patio wywodzi sie z Hiszpani i jest miejscem przylegajacym do domu i spelnia taka sama funkcje jak deck, czyli jest miejscem do rekreacji i spozywania posilkow na zewnatrz.


My mamy deck, sami zobaczcie, zapraszam na kawe.

Monday, April 26, 2010

Niespodziewanie Wolny Dzien

Juz od wczoraj czulam bol w dolnej czesci kregoslupa, ale zrzucalam to na kark kopania i wywozenia ziemi, i mialam nadzieje, ze wszystko bedzie w porzadku. Niestety mylilam sie i to bardzo. Rano bez wiekszych problemow wzielam prysznic i ubralam sie, ale gdy przyszlo do zalozenia butow to usiadlam i juz nie wstalam. Po kilku minutach z przeszywajacym bolem doszlam do kanapy i przyjelam pozycje lezaca. Oczywiscie dorwala mnie rwa kulszowa , a rwa kulszowa niestety, ale tak szybko sama nie mija. Jak na razie jestem na silniejszych tabletkach przeciwbolowych.
Nie moglam calego dnia przelezec stad zabralam sie za gotowanie. Przygotowalam jedno z moich ulubionych dan KISIR. Kisir jest to salatka turecka sporzadzona z kaszy bulgur, przecieru pomidorowego, pomidorow, cebuli i ewentulanie innych warzyw oraz przypraw. Bulgur to wysuszone ziarna pszenicy twardej, ktore sa najpierw uparowane, a nastepnie wysuszone i pokruszone.

Skladniki:
1-2 pomidory, pokrojone w kostke
1 cebula, posiekana w kostke
1 papryka (zielona lub czerwona) pokrojona w kostke
1 ogorek pokrojony w kostke
1 szklanka bulgur
1-2 lyzeczki pasty pomidorowej
1 lyzeczka soku cytrynowego lub sok z jednej cytryny
2-3 lyzki oliwy z oliwek
crashed red pepper (nie wiem jak to okreslic po polsku)
1 ¼ szklanka gotujacej wody
2 lyzki posiekanej swiezej pietruszki

1. Zalac bulgur gotujaca woda i trzymac pod przykryciem az cala woda zostanie wchlonieta (7-10 minut).
2. Podgrzac oliwe z oliwek i podsmazyc cebule na zloty kolor.
3. Dodac pokrojona papryke oraz pomidory i lekko podsmazyc, 2-4 minuty.
4. Wymieszac delikatnie ugotowany bulgur z pasta pomidorowa oraz cebula z warzywami.
5. Dodac do smaku sok z cytryny, sol oraz crashed red pepper.

Uwagi:
Ogorek oraz pietruszka sa do wyboru. Cebula oraz pozostale warzywa moga byc dodane bez podsmazania, ja preferuje lekko podsmazone.

Przepis ten dostalam od dziewczyny imieniem Orkide, ktora urodzila i wychowala sie w Turcji, doktorat zrobila w Niemczech, a teraz pracuje w tym laboratoirum co ja. Przepis ten jest wiec jak najbardziej autentyczny.

Sunday, April 25, 2010

Rutgers Day

Od kilku lat tradycyjnie juz w kwietniu spedzamy caly dzien na campusie Uniwersytetu Rutgers, ktory organizuje tzw. Rutgers Day. Rutgers jest uniwersytetem stanowym i ma kilka campusow w Stanie New Jersey w takich miejscowosciach jak New Brunswick, Piscataway, Newark oraz Camden. Moim ulubionym jest Cook Campus w New Brunswick gdzie znajduje sie wiekszosc departamentow z naukami przyrodniczymi oraz zaraz obok Douglass Campus z muzyka i art.
Rutgers Day to dzien gdzie nauka wychodzi z czterech scian na spotkanie z ludzmi. Kazdy departament ma swoje stoisko i w bardzo prosty, i przystepny sposob przedstawia ogolny zakres swoich badan oraz organizuje zabawy lub zgadywanki dla dzieci np. entymolodzy bawia sie w wyscig robakow. Mozna kupic sadzonki kwiatow, drzew oraz rozsade warzyw. Duza atrakcja sa zwierzeta. Cook Campus ma swoja farme z krowami, swinami, kozami i konmi. Male dzieci uwielbiaja to miejsce, ja rowniez. Pracowalam na Cook Campus w departamencie fitopatologii i tesknie czasami za tym miejscem i ludzmi.
Poniewaz Douglass Campus to art i muzyka stad w czasie Rutgers Day sa wystepy roznych grup wokalnych i tanecznych oraz stragany z wyrobami rzemieslniczymi i stoiska z jedzeniem. Wielka laka to miejsce do siedzenia i ponownie zabaw dla dzieci.
W tym dniu spotykamy sie z zaprzyjaznionymi rodzinami z Highland Park i spedzamy ten dzien razem.









Tuesday, April 20, 2010

Ogrodnictwa cd.

Za duzo stresu ostatnio, prawda?

Praca w ogrodzie pomaga odreagowac, szczegolnie ciezka fizycznie stad zawzielam sie w ten ostatni weekend i skonczylam wywozenie ziemi z tego kawalka przed domem. Teraz musze zamowic dobra ziemie , rozsypac i wreszcie zakupic rosliny do obsadzenia. Moze uda mi sie do zimnej “Zoski”. Jak na razie pusto przed tym moim domem


Rafal zabral sie skolei za porzadki przy bocznej scianie. Poprzedni wlasciele mieli jakas dziwna wizje ogrodnictwa. To miejsce jak widzac na zdjeciu bylo obudowane belkami i wypelnione ziemia na wysokosc okolo 30 cm. Rosla tam sobie mieta, a ze mieta rozmnaza sie jak szalona to zarosla caly ten zagonek.


Rafal wyrzucil te wielkie belki i wybral kamienie, a ja przekopalam, i wyrownalam powierzchnie pod zasiew. Chyba posadzimy tam gatunki kwiatow dziko rosnacych w New Jersey z nadzieja, ze sarny i zajaczki nie wyjedza wszystkiego.



W tym tygodniu dzieci swietuja dzien zwany “Take your child to work”. Marta nie wykazala zainteresowania dniem wolnym od nauki i wybrala szkole, (co za ambitne dziecko). Kuba w ogole nie zastanawial sie i oczywiscie wybral spedzenie 8 godzin ze mna w pracy. Poranek zaczelismy od sniadania. Chlopak mial szczescie poniewaz we wtorki podawane sa jego ulubione gofry. Czyz nie wyglada to apetycznie?


Moje laboratorium nie jest az tak atrakcyjne, ale na szczescie mielismy dzisiaj wystawe sprzetu laboratoryjnego. Tym sposobem czas minal nam szybko i przyjemnie.

Wednesday, April 7, 2010

Ogrod – od czego zaczac?

Nie moglam sie oprzec zeby nie zrobic zdjecia tego drzewa dzisiaj rano.



A teraz o moim ogrodzie. Nasza dzialka to okolo 0.3 akra wraz z domem. Nie mamy plotu tak jak wiekszosc sasiadow wokol, ale byc moze za kilka lat oplotujemy sie. Troche juz pracowalam z roslinami w swoim zyciu, ale tym razem moj ogrod to jest prawdziwe wyzwanie. Po pierwsze, ziemia to sama glina, prawie caly stan New Jersey ma taka glebe, i przekopanie nawet malego kawalka jest niezlym wysilkiem. Ziemia jest zakwaszona, trawa w ogole nie rosnie w niektorych miejscach i musze zaczac od zwapnowania terenu. Po drugie, ogromnym problemem sa sarny, ktore mieszkaja wsrod nas i jedza wszystko co zielone. Jak nie sarny to zajace dojedza to co zostawione. Stad wybor gatunkow roslin ozdobnych jest bardzo ograniczony. Po trzecie, lokalne zaskronce wybraly sobie moj teren do zamieszkania i moze skonczyc sie na tym, ze nic nie zrobie w ogrodzie jezeli zobacze jeszcze jednego. W ubieglym roku bylo ich 7, tak SIEDEM. Gdy zobaczylam jednego to pomyslalam, ze moze sie zagubil,ale gdy zobaczylam 3 od razu wygrzewajace sie na krzewie przed domem to zaprzestalam ogrodnictwa. Jesienia Rafal wycial wszystkie krzewy przed domem i policzyl, ze bylo ich SIEDEM.
Minela zima, mamy wiosne i wczoraj zabralam sie za pierwsze porzadki. Minela godzina, gdy nagle zauwazylam maly ogonek znikajacy pod krzewem wrzosu. Chyba nie musze pisac do kogo nalezal ten ogonek. Tego to juz bylo za duzo. Ja wiem, ze to stworzenie nie jest winne temu, ze ja sie tak panicznie boje wszystkiego co pelznie, ale trudno, musial sie wyprowadzic z mojego ogrodu. Dzisiaj znowu pracowalam i jak na razie nic nie wypelzlo.
Moje prace koncentruja sie w tym roku na froncie. Musze sciagnac okolo 15cm warstwy starej ziemi, nawiezc nowa i nastepnie obsadzic roslinami, ktore tutaj okresla sie jako “deer resistant”. Bede pracowala rowniez nad trawnikiem z nadzieje, ze nowa trawa zakryje te puste place.
Tyle w skrocie moich planow. Na koniec kilka zdjec, zeby zobrazowac o czym mowie.

Tak wyglada front domu z pustymi placami na trawniku.



Ta strone nazwalam lewa strona domu.



Logicznie, druga strona bedzie prawa strona.



Na koniec moj towarzysz, Rusty. Na tym zdjeciu wyglada groznie, ale jest slodki i lagodny jak baranek.

Wolny Dzien

Dzisiaj jestem w domu poniewaz mam spotkanie z lekarzem w samo poludnie, roczna kontrola.
Za oknem slonecznie, piekny letni dzien. Tak letni, teraz jest 15 C, a w ciagu dnia ma dojsc do 30 C. Po poludniu zabiore sie za ogrod. Teraz czas na wszystko i nic. To wszystko i nic to np. moja ulubiona strona z ciuchami Peruvian Connection, tutaj jest link http://www.peruvianconnection.com/home.do Nigdy nic nie kupilam z tego sklepu, ale jestem zauroczona fasonami i kolorystyka tej garderoby i od czasu do czasu sprawdzam co sie tam dzieje. Oczywiscie jest i blog Peruvian Connection, dosyc ciekawy gdzie mozna wiecej dowiedziec sie nie tylko o Peru, ale rowniez projektach i sklepie w Waszyngtonie http://blog.peruvianconnection.com/

Monday, April 5, 2010

Dom

Rok temu o tej porze bylismy na etapie szukania domu. Intensywnie ogladalismy domy w Highland Park, gdzie wynajmowalismy mieszkanie w dwu-rodzinnym domu od 6 lat. Domy w Highland Park, wiekszosc w stylu kolonialnym, mialy wiele uroku wynikajacego z ich wieku. Niestety to co bylo dostepne na rynku wymagalo sporych nakladow finansowych na remont. Zaden z tych domow nie mial rowniez duzego ogrodu, ale mieszkajac w tym miasteczku wiedzielismy o tym. Gdy zobaczylam kolejny juz dom, z kuchnia, ktora trudno byloby nazwac kuchnia postanowilismy powiekszyc teren naszych poszukiwan. Najwazniejszym elementem w wyborze innego miasteczka byly szkoly. Na szczescie na internecie mozna wszystko sprawdzic. Przesiedzialam dwie noce czytajac raporty z roznych szkol i ostatecznie nasz wybor padl na Hillsborough, gdzie szkoly mialy dosyc wysoki ranking. Sprawdzilismy co jest na sprzedaz i dwa dni pozniej jechalismy z nasza agentka obejrzec trzy domy. Ten, w ktorym mieszkamy byl pierwszy na naszej liscie. Byla to milosc "od pierwszego wejrzenia". Dom jako dom nie jest wyjatkowy, ale polozenie ma unikatowe. Na tylach domu jest park i sasiadow mamy tylko po prawej, i lewej stronie. Urok polozenia tego dom zrobil na nas takie wrazenie, ze nastepnego dnia postanowilismy zlozyc oferte, ktora zostala przyjeta bez wiekszych problemow. W czerwcu minie rok od naszego zamieszkania. Na razie zdjecie lokalizacji domu.

Sunday, April 4, 2010

Wielkanoc - Pisanki

Wielkanoc to czas na pisanki, skrobanki. Nie wiem skad wywodzi sie tradycja skrobania pisanek. Moze kiedys znajde czas i poszperam po internecie. Ja nauczylam sie od Mamy. W Wielka Sobote rano gotowalo sie jajka ze suchymi luskami cebuli, ktore nadawaly jajkom brazowy kolor. Nastepny etap to bylo skrobanie wzoru.
Podtrzymuje ta tradycje, nie tylko dlatego, ze ja lubie, ale rowniez i dlatego zeby dzieci mialy co pamietac. Od okolo dwoch lat Marta towarzyszy mi w tych artystycznych poczynaniach i w tym roku jej pisanka to juz prawdziwe arcydzielo.

Friday, April 2, 2010

Poczatek

Od kilku miesiecy nie mam czasu na pisanie emails do znajomych i stad postanowilam zaczac Blog. Bedzie to moja forma kontaktowania sie z tymi, ktorzy mnie juz znaja, nowi znajomi sa mile widziani.

Nazwalam ten blog "MojDom" poniewaz bede pisac o moim domu w Stanach, moim domu w Polsce, wyjazdach na camping gdzie namiot staje sie domem, o ludziach, ktorzy sa czescia tych domow.

Dzisiaj jest Wielki Piatek. Przypominam sobie te wielkie swiateczne sprzatania w Polsce, zapach pastowanych podlog, sztywne od krochmalu posciele (chyba brzmie jak stara baba, ale ...) zapach pieczonych sernikow, szynek i bialych kielbas. Zabieram sie za swoje porzadki i gotowanie zeby moje dzieci mialy co pamietac. Wieczorem bede skrobac pisanki.